Musicie wiedzieć, że dawniej w okresie Wielkiego Postu rzeczywiście poszczono, nie to, co dzisiaj… Nie jedzono mięsa, nabiału i cukru. Codzienne pożywienie ludzi ograniczało się do żuru i śledzi.
Kiedy więc Wielki Post dobiegał końca, w Wielki Piątek wieczorem lub w Wielką Sobotę rano odbywał się tzw. pogrzeb żuru i wieszanie śledzia. Z domów wynoszono wtedy garnki z żurem i pojemniki ze śledziami. Żur ochoczo wylewano albo głęboko z całym garnkiem zakopywano. Czasem do środka dodawano jeszcze trochę popiołu (na znak, że nastał koniec pokuty).
W niesłychanie widowiskowy sposób rozstawano się ze śledziami. Wybierano najbardziej okazałego i symbolicznie go „wieszano”, czyli przybijano do drzewa. Czasem był to śledź sztuczny, wycięty z drewna lub tektury, którego zawiązywano na grubym powrozie i wieszano na wierzbie przy drodze. Była to kara za to, że w okresie Wielkiego Postu „wygonił” on z jadłospisu ludzi wszelkie potrawy.
W Wielki Piątek, kiedy milkły kościelne dzwony, rozlegał się po okolicy dźwięk kołatek i grzechotek. Obyczaj wielkiego grzechotania był okazją do urządzania różnego rodzaju psot i figli. Dzieci i młodzież biegali po wsiach i miastach z grzechotkami czy kołatkami, niemiłosiernie hałasując, a tym samym strasząc gospodarzy lub przechodniów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz